Santiago Naveda
Foto: WO(lca.pl) -Zacznijmy od tego jak znalazłeś się w Miedzi. Polska to nie jest oczywisty wybór na pierwszy klub w Europie dla gracza z innego kontynentu.
-Najważniejszym powodem był fakt, że w ostatnich tygodniach straciłem miejsce w pierwszym składzie w Americe, moim poprzednim klubie. Nowy trener nie dawał mi szans, a ja grałem w drugiej drużynie. Europa zawsze była dla mnie nadrzędnym celem w rozwoju kariery. Decyzję podjąłem po długich rozmowach z menedżerem i rodziną. Miedź złożyła konkretną ofertę, a ja uznałem, że to świetne miejsce by zaadaptować się do gry na Starym Kontynencie. Rozmawiałem też z trenerem Łobodzińskim, który powiedział, że szuka gracza o takiej charakterystyce jak moja. To wszystko złożyło się na fakt, że jestem graczem Miedzi.
-Czy to dla Ciebie jedna z pierwszych wizyt w Europie? Na pewno bywałeś tu z młodzieżową reprezentacją Meksyku, jak chociażby podczas Toulon Tournament we Francji. Czy wiedziałeś coś o naszym kraju zanim tu trafiłeś?
-Bywałem w Europie kilkukrotnie z kadrą narodową, dlatego ten kontynent nie jest dla mnie czymś nowym. W samej Polsce nigdy wcześniej nie grałem. Pierwsze parę dni zrobiło na mnie naprawdę pozytywne wrażenie.Chciałbym poznać ten kraj jak najlepiej. Jak na razie pogoda rozpieszcza i jest podobna do tej w Meksyku. Słyszałem, że zimy potrafią być tutaj naprawdę srogie. Będzie to dla mnie nowość, ale paradoksalnie wolę niższe temperatury niż upały, więc nie powinno to być dla mnie jakimś problemem.
-Fernando Ortiz nie stawiał na Ciebie w poprzednim klubie, ale wcześniejszy trener, jego rodak Argentyńczyk Santiago Solari był chyba kimś, kto wywarł największy wpływ Twój piłkarski rozwój?
-Tak, to była osoba, która najbardziej rozwinęła mnie piłkarsko i dała ogromny zastrzyk pewności siebie. Solari przyszedł do klubu tydzień przed rozpoczęciem rozgrywek. Ja byłem wtedy niespełna 20-letnim zawodnikiem, który nie łapał się do pierwszego składu. Miałem w głowie, że trener, który do nas trafił, była gwiazda i trener Realu Madryt, nie będzie ryzykował i postawi na sprawdzonych wcześniej zawodników. Było dla mnie dużą niespodzianką, że już w pierwszym meczu usiadłem na ławce i od razu dostałem szansę debiutu w pierwszej drużynie. Od następnego spotkania do końca rundy występowałem w pierwszej jedenastce. To był trener, który nauczył mnie wiele i pozwolił wejść do seniorskiej piłki. Przede wszystkim jednak dał mi pewność siebie. Różnica w tym jakim byłem piłkarzem i człowiekiem w momencie jego przyjścia i odejścia była ogromna.
-Skoro mówisz tyle o rozwoju piłkarskim, to do jakiego stylu gry dążysz? Ostatnio modelowym przykładem defensywnego pomocnika był Ngolo Kante, ale w Americe również miałeś się od kogo uczyć, bo stamtąd do Betisu odszedł Guido Rodriguez.
-Oczywiście ta dwójka to gracze, których styl uwielbiam. Z Guido trenowałem wiele w Americe i jego gra była dla mnie odniesieniem. W sezonie, w którym zaczynałem treningi z pierwszą drużyną został wybrany najlepszym zawodnikiem ligi. To było duże szczęście móc uczyć się od takiego zawodnika. W tym momencie, jeśli patrzeć na najlepszych, najwięcej podpatruję u Rodriego z Manchesteru City.
-Twoją karierę najbardziej zastopowała paskudna kontuzja kostki. Czy czujesz, że jesteś już w pełnej formie, jak przed kontuzją, czy nadal musisz jeszcze coś nadrobić?
-O kontuzji całkiem już zapomniałem i czuję się w pełni sił. Dość śmieszne jest, że dokładnie rok, co do dnia, po feralnym urazie podpisałem kontrakt z Miedzią. Uważam, że będzie to dla mnie nowe otwarcie. W sumie poza boiskiem byłem tylko 2.5 miesiąca, co jak na tak poważny uraz było dobrym wynikiem i szybko wróciłem do sprawności.
-Szybko wróciłeś do sprawności i ta szybkość nie opuszcza Cię też na boisku. Jesteś bardzo dynamiczny i masz świetne przyspieszenie. To dla graczy na pozycji nr 6 nie jest normą. Dzięki temu praktycznie nie łapiesz żółtych kartek. Czy uważasz to za swój największy plus?
-Zawsze staram się pracować kompleksowo nad piłkarskimi umiejętnościami. Nie chcę być jednowymiarowym defensywnym pomocnikiem. Swoją szybkość i dynamiczność przekładam na dużą liczbę odbiorów piłki. To uważam za mój największy plus, który niezwykle przydaje się na tej pozycji. Lubię też mieć piłkę przy nodze i dysponować ją pomiędzy defensywą i ofensywą. Jak każdy piłkarz jestem również głodny bramek. Zawsze staram się odnaleźć w polu karnym przy rzucie rożnym lub spróbować strzału z dystansu.
-Jak widzisz swoją przyszłość w Miedzi? Co jest Twoim celem na najbliższe miesiące? Czy uważasz, że jesteś w stanie łatwo przyzwyczaić się do pobytu tak daleko od domu?
-Moim celem jest zagrać tak wiele minut, jak to tylko możliwe. Chcę wskoczyć do pierwszego składu i pomóc wydostać się drużynie ze strefy spadkowej. Oczywiście muszę się też odpowiednio zaadaptować do życia na innym kontynencie. Do końca miesiąca w Legnicy zostanie ze mną ojciec. Wiele pomagają też hiszpańskojęzyczni gracze w szatni. Będąc piłkarzem, zawsze musisz mieć z tyłu głowy, że nagle możesz znaleźć się w kompletnie innym miejscu. To specyfika tego zawodu. Jeśli wiesz, że to kiedyś się zdarzy i jesteś na to mentalnie gotowy, to dużo łatwiej przyjąć taką zmianę.
-Jak ocenisz atmosferę na stadionie Miedzi? Trafiłeś tu na najważeniejszy derbowy mecz w sezonie. Czy da się to jakoś porównać z graniem na Estadio Azteca, areną która dwukrotnie gościła Mistrzostwa Świata?
-Byłem pozytywnie zaskoczony atmosferą. Trybuny nie cichły. Atmosfera jest całkowicie inna, ale na plus dla Polski. Estadio Azteca ma 80 tysięcy pojemności, a na gorsze mecze chodzi po kilka tysięcy. Wtedy masz wrażenie, że stadion jest pusty. Tutaj jak przyjdzie 6 tysięcy ludzi to obiekt jest pełny i to naprawdę napędza zawodników.
-Czy coś jeszcze zaskoczyło Cię przez pierwsze dni w Legnicy?
-Podoba mi się to, że w Legnicy wszędzie jest bardzo blisko. Jeśli porównamy to z moim poprzednim miejscem zamieszkania, czyli Meksykiem (jednym z największym miast świata), to mogę powiedzieć, że tutaj panuje ogromny spokój. W Meksyku, żeby dostać się na trening musiałem spędzić prawie godzinę w samochodzie. Tutaj wsiadam na rower lub hulajnogę i jestem na stadionie w 10 minut. To chyba główne różnice, które póki co zaobserwowałem.
Santiago Naveda
Foto: WO(lca.pl) Santiago Naveda
Foto: WO(lca.pl)