Ci którzy liczyli na fajerwerki w meczu Miedzi z Kotwicą – srodze się zawiedli. Przez 90 minut na boisku działo się niewiele. Nie brakowało tylko walki. Gra toczyła się głównie w środku pola, a podbramkowych spięć było jak na lekarstwo.

Miedź miała zaledwie trzy okazje do zdobycia bramki. W 3 minucie Michał Ilków-Gołąb z kilku metrów strzelił głową, ale Dominik Sobański nie miał kłopotów ze złapaniem piłki. Minutę później Ilków-Gołąb z kilkunastu metrów strzelał już nogą, ale tuż obok słupka.

W 48 minucie bohaterem meczu mógł zostać Michał Żółtowski, ale jego strzał z rzutu wolnego z 25 metrów był minimalnie niecelny. Goście jedyną poważną okazję do strzelenia gola mieli w 31 minucie. Aleksander Dżuldinow wygrał jednak pojedynek sam na sam z Władysławem Sawczukiem.

Miedź wystąpiła bez pauzującego za kartki Marcina Garucha. Jego brak w środku pola był niestety widoczny. Z wysokości trybun mecz obejrzał jednak Sylwester Kret, który jeszcze nie doszedł do pełni zdrowia po kontuzji mięśnia dwugłowego.

Podział punktów był jak najbardziej sprawiedliwy, co zresztą po meczu podkreślali zarówno legniczanie jak i zawodnicy lidera tabeli.

Kolejny dobry występ zaliczył golkiper Miedzianki Dżuldinow, choć tym razem miał zdecydowanie mniej pracy niż przed tygodniem. Na słowa uznania zasługuje zresztą cała formacja obronna, która w dwóch wiosennych spotkaniach nie straciła jeszcze bramki.

Nieco słabiej tym razem zagrała druga linia i napastnicy. Musiałowski i Ochota nie mogli sobie poradzić z rosłymi defensorami Kotwicy. 

MIEDŹ LEGNICA – KOTWICA KOŁOBRZEG 0:0
Miedź: Dżuldinow – Smarduch Ż, Bakrac, Kotlarski Ż, Żółtowski – Mikutel (76 Kowalczuk), Woźniak, Kłak, Ilków Gołąb (89 Kociszewski) – Ochota (92 Gawlik), Musiałowski.
Kotwica: Sobański – Małkowski Ż (71 Żdanow), Stankiewicz, Grocholski, Kempa – Pietroń, Sawczuk, Rawa, Stróż – Marciniak (79 Misztal), Rusinek.
Widzów: 1500
Sędziował: Chudy (Katowice)