Meczem z liderem tabeli piłkarze Miedzi mieli szansę pokazać swoją prawdziwą wartość. Będący w strefie spadkowej legniczanie nie przestraszyli się rywala. Początek spotkania mógł napawać optymizmem. Miedź utrzymywała się przy piłce, blisko pola karnego zespołu z Kluczborka. Jednak tylko do szóstej minuty. Pierwsza kontra MKSu zakończyła się bramką. Bierność obrońców niekwapiących się do wybicia piłki wykorzystał Tomasz Kazimierowicz i strzałem po ziemi z 17 metrów otworzył wynik spotkania. Ta bramka wybiła z rytmu jedenastkę trenera Pedryca.

Na domiar złego po kolejnej kontrze MKSu w 19 minucie meczu było już 0:2. Waldemar Sobota minął 4 graczy Miedzi jak tyczki i strzałem z rogu pola karnego w krótki róg bramki nie dał szans Imianowskiemu. Był to dopiero drugi strzał MKSu! Stuprocentowa skuteczność rywala totalnie rozregulowała ekipę Miedzi. Ich akcje nie miały pomysłu, a wymieniane w środku pola podania nie przynosiły żadnych korzyści. 

Dopiero 5 ostatnich minut pierwszej połowy dały nadzieję na zdobycie choćby punktu. W 41 minucie Kociszewski groźnie uderzył z 18 metrów, jego strzał wybronił jednak dobrze znany legnickim kibicom, były golkiper Miedzianki Krzysztof Stodoła. Chwilę później prawą flanką przedarł się Orłowski, dograł piłkę na 11 metr, gdzie był Ilków-Gołąb, niestety nie trafił on w piłkę, a stojący obok Żółtowski w niewyobrażalny sposób skiksował kończąc świetną akcję Miedzi. W doliczonym czasie gry pierwszej połowy z 17 metrów mocno strzelił Ilków-Gołąb, a fantastyczną robinsonadą popisał się ponownie Stodoła, wybijając piłkę na korner. Z rzutu rożnego piłkę dorzucił Żółtowski, a w polu karnym padł popychany przez obrońcę Bakrać, gdy kibice domagali się jedenastki, głową uderzył najwyżej wyskakujący w polu karnym Ilków-Gołąb, jego strzał z linii bramkowej wybił obrońca MKSu lecz zrobił to tak niefrasobliwie, że do piłki na 5 metrze dopadł Kotlarski i nie miał problemów ze strzeleniem bramki. Schodzących do szatni piłkarzy kibice żegnali brawami, mając nadzieję na kontynuację świetnej gry z końcówki pierwszej połowy.

Niestety druga część gry w wykonaniu Miedzi była po prostu słaba. W 58 minucie po raz kolejny ośmieszona została obrona Miedzi. Strzelec drugiej bramki Waldemar Sobota ograł trzech legniczan po czym dograł do Piotra Sobotty, który nie zmarnował sytuacji sam na sam. Później mimo stworzonych sytuacji napastnicy Miedzi zafundowali swoim kibicom festiwal nieskuteczności. W 68 minucie fantastyczną okazję miał Orłowski. Po dośrodkowaniu Musiałowskiego, nie trafił do pustej bramki z 3 metrów. Fani zasiadający na trybunach złapali się za głowy i zgodnie twierdzili, że takiego pudła nie widzieli już od długiego czasu.

Dziesięć minut później zobaczyli jednak coś podobnego, tyle że z drugiej strony. Bakrać będąc ostatnim obrońcą potknął się na piłce, a czyhający na jego błąd Sobotta stanął oko w oko z Imianowskim, którego ominął sprytnym balansem ciała, jednak nie podołał ze skierowaniem futbolówki do pustej bramki. Jego uderzenie trafiło w słupek. Dwie ostatnie sytuacje na zdobycie bramki dla Miedzi miał Misan. Najpierw minimalnie pomylił się przy strzale z wolnego, a później strzelił prosto w Stodołę w sytuacji sam na sam.
Przy takiej nieskuteczności Miedź nie mogła zdobyć punktów w meczu z pierwszą drużyną ligi.

MIEDŹ LEGNICA – MKS KLUCZBORK 1:3 (1:2)
Bramki: Kotlarski(45+2); Kazimierowicz(6), Sobota(19), Sobotta(58).
Miedź: Imianowski – Kotlarski, Bakrać, Gawlik, Żółtowski – Kociszewski (60 Musiałowski), Mikutel, Ilków-Gołąb (59 Ochota), Garuch, – Misan, Orłowski (78 Krajewski). Widzów: 700.